Kilka kolejnych dni spędziłam na budzeniu się i
zasypianiu, mieszając jawę ze snem. Wszystko wydawało mi się błyszczące i
włochate. Nieznośny ból rozdzierał każdą komórkę mojego ciała.
Każdego dnia docierało do mnie coraz więcej z rzeczywistego świata. Spałam
spokojniej i coraz rzadziej. Ból nieco zelżał choć nadal był nie do
wytrzymania.
Pewnego dnia gdy nie mogłam zasnąć przyszedł do mnie nieznajomy i zaczął coś
mówić. Na początku trudno było mi wychwycić słowa lecz z czasem
przyzwyczaiłam się do tego.
-Nie wiem czy mnie słyszysz. Leżysz tak od tygodnia, a ja nawet nie wiem czy
wyzdrowiejesz! To moja wina. To był po prostu głupi odruch wiesz? Nie chciałem
by tak to się skończyło. Nie zauważyłem cię. Ja... Chciałem po prostu sprawdzić
co było źródłem tego hałasu sprzed tego dnia. Specjalnie zapaliłem
ognisko, by obaczyć czy ten ktoś odważy się przyjść. Jednak potem... Gdy nikt
nie nadchodził straciłem nadzieje. Nadzieje, że ktoś jest na tej wyspie
oprócz mnie, a potem... Straciłem szanse. Po prostu spierdoliłem to!
Przecież ja cie mogłem zabić! O ile już tego nie zrobiłem... Małpy umierały po
kilku godzinach od tej trucizny. Inne zwierzęta podobnie. Ale ty żyjesz. -
Przerwał na chwilę.
-I mam nadzieje, że przeżyjesz bo nie wybaczę sobie jeśli... Co?! Mówiłaś
coś?
-Wo...dy...
-Już ci dam. Cholera! Dlaczego musiała się teraz skończyć!? Zanim dojde do
źródła minie trochę czasu.
-Jama... Pod... Zie...
-Gdzie? Powiedz mi gdzie! - nie opowiedziałam mu. Zasnęłam. Albo zemdlałam?
Jak przez mgłę docierały do mnie słowa chłopaka. - Nie umieraj. Nawet sobie nie
żartuj. Znajdę wodę, a ty się z tą nie ruszaj. Boże co ja gadam? Jak ona mogłaby
się ruszyć?
Leże w ciemnym pomieszczeniu. Nic w nim nie widać. Głuchą cisze przerywają
nierówne kroki na korytarzu. Drzwi uchylają się powoli, a do środka
wchodzą Strażnicy. Zapalają pochodnie i wieszają na ścianach. Czuje strach.
Chce krzyczeć ale nie mogę. Ucieczkę skutecznie blokują kraty wokół
mnie. Jeden z nich podchodzi do mnie i zaczepia niewielką klamrę na kracie.
Byłam niegrzeczna. Inaczej by tego nie zrobił. Ale co ja zrobiłam? Drobny
impuls przechodzi przez klatkę. Jeszcze nic nie czuje, ale wiem że będzie
gorzej.
-Hej! Obudź się. Co ci się stało? Jesteś cała mokra.
-Wo...
-A tak, już. Proszę. Znalazłem źródło pod ziemią niedaleko stąd. I jest
tam jaskinia. Nie ma nikogo w środku ale widać, że ktoś tam mieszka.
-Ja. - Powiedziałam szeptem, czując jak chłopak mnie podnosi. Mój
poprzedni sen nie dawał mi spokoju. Bałam się zasnąć. Nie chciałam wiedzieć jak
się skończy.
-Zdrzemnij się. To powinno ci pomóc.
-Boję się - powiedziałam. Łzy zaczęły powoli spływać mi z oczu.
-Czego? Snu? - Powiedział rozbawiony, lecz gdy zobaczył, że płacze uśmiech
zniknął z jego twarzy. Położył mnie na moim prowizorycznym łóżku w
jaskini i zaczął przygotowywać obiad. Nie naciskał na rozmowę, wydaje mi się,
że wiedział co czuję.
-Byłam w klatce.- Zaczęłam po obiedzie - Ktoś, chyba Strażnicy, weszli do
pokoju. Mieli coś małego ze sobą. Potem jeden z nich przypiął coś do prentu w
klatce. Nie wiem co to było, ale poczułam mrowienie, - Teraz już płakałam, nie
byłam w stanie powstrzymać łez. Cała trzęsłam się z zimna i przerażenia. Nie
czułam nawet bólu po ciosie nożem. - a potem... Słyszałam swój
krzyk i... i... - Nie wiedziałam w którym momencie znalazłam się w jego
ramionach. Posadził mnie sobie na kolanach i trzymał dopóki się nie
uspokoiłam.
Zaczął mówić do mnie spokojnym głosem, aż zasnęłam.
Obudziłam się dopiero w nocy. Widziałam księżyc na niebie, przez dziurę w
suficie.
Byłam sama w grocie. Chłopaka nie było. Coś dziwnego zakuło mnie w pierś. Chyba
myślałam, że będzie cały czas obok mnie.
Usłyszałam, że coś poruszyło się nade mną. Po cichu wyszłam z groty i ujrzałam
chłopaka na tle okrągłej tarczy księżyca.
-Księżyc tak jakoś na mnie działa. - Powiedział gdy usiadłam obok niego. - Już
drugi raz nie mogę spać. Czuję jak coś dziwnego, coś nie do opisania chcę się
wydostać spod mojej skóry. - Dotchnął delikatnie swojej piersi. - Tak
jakby coś tam czekało, aż je wypuszczę. - Nie chciałam tego przyznawać ale we
mnie też coś siedziało. W nocy dawało mi się to we znaki, a dziś przy pełni po
prostu chciało ze mnie wyskoczyć
-Mnie też śnią się koszmary. Dziwne przebłyski z przeszłości. Zawsze towarzyszy
im taki dziwny czarny cień, który tak jakby mnie obserwuje. Wiem, że to
dziwne, ale wydaje mi się, że teraz też gdzieś tu jest, że nade mną czuwa. -
Obrócił się w moją stronę. Obejmowałam podkulone nogi rękami i wpatrywałam się
w księżyc. Wydawał mi się nienaturalnie wielki. Hipnotyzował mnie, nie mogłam
oderwać od niego oczu.
-On dodaje mi otuchy.
-Kto? - zapytał zdziwiony.
-Księżyc. Czuję się przy nim bezpieczna. Mimo, że nie mogę spać to jestem
wypoczęta. Mam ochotę biegać i skakać. - Powiew wiatru sprawił, że zjeżyły mi
się włosy na rękach. Zrobiło mi się zimno.
-Chodź. Wracajmy. Robi się zimno. - Chłopak pomógł mi wstać i wejść do
jaskini.
-Jak masz na imię? - wypaliłam po dłuższej przerwie.
-Ja? Kunguru. Tak mi się wydaje. To była pierwsza rzecz jaką sobie
przypomniałem. A ty?
-Wilkai. Czekaj. Przypomniałeś? To znaczy, że ty też nic nie pamiętasz?
-Przypomniałem sobie kilka rzeczy. Ale za każdym razem z wielkim bólem.
Tak jakby coś rozsadzało mi czaszkę od środka.
Gdy się obudziłam Kunguru znów nie było w grocie. Nie wiem gdzie
mógł
pójść. Po kilku godzinach snu nadal potrzebowałam odpoczynku. Wstając
poczułam
dziwny ból w lewej nodzę. Po trzech krokach zaliczyłam bliskie spotkanie
z
ziemią. Nie wiedziałam co się stało. Chciałam się podeprzeć na rękach i
wstać ale to też mi nie wyszło. Lewa ręka miała zadrapanie ciągnące się
przez całe ramie. Brakowało na niej dużego kawałka skóry. Powoli
spojrzałam w dół. Cała lewa strona mojego ciała była we krwi. Na nodze
miałam dziwne zadrapania, podobne do tych na ręce. Kawałki skóry były
powyrywane. Tak jakby zaatakowało mnie coś w nocy. Ale nie pamiętałam tego. Nie
wiedziałam co się stało po tym jak skończyłam rozmowę z Kun'em. Chłopaka
nie było w pobliżu więc musiałam sobie sama poradzić. Powoli, używając sprawnej
ręki i nogi, doczołgałam się do naszego podziemnego źródła.
Znużona w wodzie spędziłam tak cały dzień. Chwile przed przyjściem Kungru
wyszłam z wody. Nie miałam już problemów z ruszaniem się, a większość
moich ran zasklepiła się nie pozostawiając blizn. Może mi się wydawało?
-Gdzie byłeś?
-Ja? Trochę zwiedzałem. - Zbyt szybko - Znalazłem trochę owoców. Z tego
co pamiętam, to to są kokosy. - Palcem wskazał na coś włochatego i okrągłego.
-I, że niby jak to się je? Przeciez to coś jest twardsze od kamienia!
-Trzeba rozłupać. W środku znajduje się miąższ i sok. Nawet dobre. Mam też
orzechy i jabłka. A ty? Co robiłaś?
-Ja? - czy mogłam mu a tyle zaufać, aby opowiedzieć o tajemniczym zdarzeniu? -
Nic takiego. Kąpałam się w jednej z części źródła. I myślałam. O
przeszłość... No wiesz próbowałam sobie coś przypomnieć.
-Ile tu już jesteśmy? Miesiąc? Dwa? A nawet nie umiemy ze sobą normalnie
rozmawiać. Nie wiemy niczego. Mam dość, i mam zamiar coś z tym zrobić.
-No wiesz. Może, może ktoś nas tu przysłał by nas ochronić przed czymś?
-Ochronić? Wymazując pamięć?
-No to może tak naprawdę zawsze tu mieszkaliśmy, tylko nam się coś pomieszało?
-Oooo. Już rozumiem! Tobie się tu podoba! Mam racje?! I jak ty sobie wyobrażasz
życie tu? Będziemy mieszkać w jaskini! Jeść jak małpy? A co potem! A co jeśli
ktoś tam na nas czeka? Co jeśli ktoś nas porwał?!
-Ah tak?! A co jeśli się nas pozbyli bo mieli nas dość?! Czy ty myślisz, że mi
jest łatwo? Tak?!
-Dobra wiesz co? Ta rozmowa nie ma sensu! Wychodzę!
Chłopak mnie zostawił. Wszyscy mnie zostawili. Porzucili. Jestem niechciana.
Samotna. Na pewno o mnie zapomnieli. I zostawili tu! Na pastwę losu! Wrzucili
do wody! Mogłam tego nie przeżyć! Jestem sama. Nie mogę nikomu ufać. Tak. Mogę
ufać tylko sobie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Raport z Wieży Badawczej Alfa I
Do: Kierownik Mabaya
Od: Szef Korpusu Alfa I, 9 dywizja
Sześćset sześćdziesiąt sześć obiektów wyeliminowanych. (w tym
sześciuset utopionych). Czterdziestu
czterech sobie nie radzi. Trójka powoli dochodzi do tego co się stało.
Jak na razie wszystko zgodnie z planem. Za dwa tygodnie wprowadzimy nowe obiekty
i przedmioty, segregacja powinna pójść trzy razy szybciej.
Aha, co do obiektu Moja i Tisa, tak jak prosiłeś: obiekt Tisa przebudził
skrywaną nienawiść. Obiekt Moja wymyka się spod kontroli. Co dwa tygodnie od
wysłania obiektów na Kifo znika z pola widzenia kamer na dokładnie 30
minut. Któraś z kamer niestety nie działa. Trwają sprawdzania całej
Wyspy. Postaramy się odwrócić ten proces by sprowadzić chłopaka na
właściwą drogę.
Przepraszam za taką długą przerwę, ale mam wiele na głowie. Wie że to słaba wymówka :p
Co
myślicie o tym rozdziale? Przyznam, że dodałam go przed wszelkimi
poprawkami więc w najbliższym czasie może on ulec niewielkim zmianą.
Ciekawy rozdział a zwłaszcza raport :)
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie co się wydarzyło w nocy Wilkai...
Pozdrawiam :)
Dziękuję za komentarz :) A co sie z nia stało dowiesz się niedługo :)
OdpowiedzUsuńCiekawe opowiadanie, bardzo lubię Twój styl pisania. Zapraszam też do mnie: https://www.amart.pl/category/kubki-porcelanowe-i-ceramiczne Może znajdziesz coś dla siebie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń