środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 3

Kilka kolejnych dni spędziłam na budzeniu się i zasypianiu, mieszając jawę ze snem. Wszystko wydawało mi się błyszczące i włochate. Nieznośny ból rozdzierał każdą komórkę mojego ciała.
Każdego dnia docierało do mnie coraz więcej z rzeczywistego świata. Spałam spokojniej i coraz rzadziej. Ból nieco zelżał choć nadal był nie do wytrzymania.
Pewnego dnia gdy nie mogłam zasnąć przyszedł do mnie nieznajomy i zaczął coś mówić. Na początku trudno było mi wychwycić słowa lecz z czasem przyzwyczaiłam się do tego.

-Nie wiem czy mnie słyszysz. Leżysz tak od tygodnia, a ja nawet nie wiem czy wyzdrowiejesz! To moja wina. To był po prostu głupi odruch wiesz? Nie chciałem by tak to się skończyło. Nie zauważyłem cię. Ja... Chciałem po prostu sprawdzić co było źródłem tego hałasu sprzed tego dnia. Specjalnie zapaliłem ognisko, by obaczyć czy ten ktoś odważy się przyjść. Jednak potem... Gdy nikt nie nadchodził straciłem nadzieje. Nadzieje, że ktoś jest  na tej wyspie oprócz mnie, a potem... Straciłem szanse. Po prostu spierdoliłem to! Przecież ja cie mogłem zabić! O ile już tego nie zrobiłem... Małpy umierały po kilku godzinach od tej trucizny. Inne zwierzęta podobnie. Ale ty żyjesz. - Przerwał na chwilę.
-I mam nadzieje, że przeżyjesz bo nie wybaczę sobie jeśli... Co?! Mówiłaś coś?
-Wo...dy...
-Już ci dam. Cholera! Dlaczego musiała się teraz skończyć!? Zanim dojde do źródła minie trochę czasu.
-Jama... Pod... Zie...
-Gdzie? Powiedz mi gdzie! - nie opowiedziałam mu. Zasnęłam. Albo zemdlałam? Jak przez mgłę docierały do mnie słowa chłopaka. - Nie umieraj. Nawet sobie nie żartuj. Znajdę wodę, a ty się z tą nie ruszaj. Boże co ja gadam? Jak ona mogłaby się ruszyć?

Leże w ciemnym pomieszczeniu. Nic w nim nie widać. Głuchą cisze przerywają nierówne kroki na korytarzu. Drzwi uchylają się powoli, a do środka wchodzą Strażnicy. Zapalają pochodnie i wieszają na ścianach. Czuje strach. Chce krzyczeć ale nie mogę. Ucieczkę skutecznie blokują kraty wokół mnie. Jeden z nich podchodzi do mnie i zaczepia niewielką klamrę na kracie. Byłam niegrzeczna. Inaczej by tego nie zrobił. Ale co ja zrobiłam? Drobny impuls przechodzi przez klatkę. Jeszcze nic nie czuje, ale wiem że będzie gorzej.

-Hej! Obudź się. Co ci się stało? Jesteś cała mokra.
-Wo...
-A tak, już. Proszę. Znalazłem źródło pod ziemią niedaleko stąd. I jest tam jaskinia. Nie ma nikogo w środku ale widać, że ktoś tam mieszka.
-Ja. - Powiedziałam szeptem, czując jak chłopak mnie podnosi. Mój poprzedni sen nie dawał mi spokoju. Bałam się zasnąć. Nie chciałam wiedzieć jak się skończy.
-Zdrzemnij się. To powinno ci pomóc.
-Boję się - powiedziałam. Łzy zaczęły powoli spływać mi z oczu.
-Czego? Snu? - Powiedział rozbawiony, lecz gdy zobaczył, że płacze uśmiech zniknął z jego twarzy. Położył mnie na moim prowizorycznym łóżku w jaskini i zaczął przygotowywać obiad. Nie naciskał na rozmowę, wydaje mi się, że wiedział co czuję.

-Byłam w klatce.- Zaczęłam po obiedzie - Ktoś, chyba Strażnicy, weszli do pokoju. Mieli coś małego ze sobą. Potem jeden z nich przypiął coś do prentu w klatce. Nie wiem co to było, ale poczułam mrowienie, - Teraz już płakałam, nie byłam w stanie powstrzymać łez. Cała trzęsłam się z zimna i przerażenia. Nie czułam nawet bólu po ciosie nożem. - a potem... Słyszałam swój krzyk i... i... - Nie wiedziałam w którym momencie znalazłam się w jego ramionach. Posadził mnie sobie na kolanach i trzymał dopóki się nie uspokoiłam. Zaczął mówić do mnie spokojnym głosem, aż zasnęłam.

Obudziłam się dopiero w nocy. Widziałam księżyc na niebie, przez dziurę w suficie.
Byłam sama w grocie. Chłopaka nie było. Coś dziwnego zakuło mnie w pierś. Chyba myślałam, że będzie cały czas obok mnie.
Usłyszałam, że coś poruszyło się nade mną. Po cichu wyszłam z groty i ujrzałam chłopaka na tle okrągłej tarczy księżyca.
-Księżyc tak jakoś na mnie działa. - Powiedział gdy usiadłam obok niego. - Już drugi raz nie mogę spać. Czuję jak coś dziwnego, coś nie do opisania chcę się wydostać spod mojej skóry. - Dotchnął delikatnie swojej piersi. - Tak jakby coś tam czekało, aż je wypuszczę. - Nie chciałam tego przyznawać ale we mnie też coś siedziało. W nocy dawało mi się to we znaki, a dziś przy pełni po prostu chciało ze mnie wyskoczyć
-Mnie też śnią się koszmary. Dziwne przebłyski z przeszłości. Zawsze towarzyszy im taki dziwny czarny cień, który tak jakby mnie obserwuje. Wiem, że to dziwne, ale wydaje mi się, że teraz też gdzieś tu jest, że nade mną czuwa. - Obrócił się w moją stronę. Obejmowałam podkulone nogi rękami i wpatrywałam się w księżyc. Wydawał mi się nienaturalnie wielki. Hipnotyzował mnie, nie mogłam oderwać od niego oczu.
-On dodaje mi otuchy.
-Kto? - zapytał zdziwiony.
-Księżyc. Czuję się przy nim bezpieczna. Mimo, że nie mogę spać to jestem wypoczęta. Mam ochotę biegać i skakać. - Powiew wiatru sprawił, że zjeżyły mi się włosy na rękach. Zrobiło mi się zimno.
-Chodź. Wracajmy. Robi się zimno. - Chłopak pomógł mi wstać i wejść do jaskini.
-Jak masz na imię? - wypaliłam po dłuższej przerwie.
-Ja? Kunguru. Tak mi się wydaje. To była pierwsza rzecz jaką sobie przypomniałem. A ty?
-Wilkai. Czekaj. Przypomniałeś? To znaczy, że ty też nic nie pamiętasz?
-Przypomniałem sobie kilka rzeczy. Ale za każdym razem z wielkim bólem. Tak jakby coś rozsadzało mi czaszkę od środka.

Gdy się obudziłam Kunguru znów nie było w grocie. Nie wiem gdzie mógł pójść. Po kilku godzinach snu nadal potrzebowałam odpoczynku. Wstając poczułam dziwny ból w lewej nodzę. Po trzech krokach zaliczyłam bliskie spotkanie z ziemią. Nie wiedziałam co się stało. Chciałam się podeprzeć na rękach i wstać ale to też mi nie wyszło. Lewa ręka miała zadrapanie ciągnące się przez całe ramie. Brakowało na niej dużego kawałka skóry. Powoli spojrzałam w dół. Cała lewa strona mojego ciała była we krwi. Na nodze miałam dziwne zadrapania, podobne do tych na ręce. Kawałki skóry były powyrywane. Tak jakby zaatakowało mnie coś w nocy. Ale nie pamiętałam tego. Nie wiedziałam co się stało po tym jak skończyłam rozmowę z Kun'em. Chłopaka nie było w pobliżu więc musiałam sobie sama poradzić. Powoli, używając sprawnej ręki i nogi, doczołgałam się do naszego podziemnego źródła.
Znużona w wodzie spędziłam tak cały dzień. Chwile przed przyjściem Kungru wyszłam z wody. Nie miałam już problemów z ruszaniem się, a większość moich ran zasklepiła się nie pozostawiając blizn. Może mi się wydawało?
-Gdzie byłeś?
-Ja? Trochę zwiedzałem. - Zbyt szybko - Znalazłem trochę owoców. Z tego co pamiętam, to to są kokosy. - Palcem wskazał na coś włochatego i okrągłego.
-I, że niby jak to się je? Przeciez to coś jest twardsze od kamienia!
-Trzeba rozłupać. W środku znajduje się miąższ i sok. Nawet dobre. Mam też orzechy i jabłka. A ty? Co robiłaś?
-Ja? - czy mogłam mu a tyle zaufać, aby opowiedzieć o tajemniczym zdarzeniu? - Nic takiego. Kąpałam się w jednej z części źródła. I myślałam. O przeszłość... No wiesz próbowałam sobie coś przypomnieć.
-Ile tu już jesteśmy? Miesiąc? Dwa? A nawet nie umiemy ze sobą normalnie rozmawiać. Nie wiemy niczego. Mam dość, i mam zamiar coś z tym zrobić.
-No wiesz. Może, może ktoś nas tu przysłał by nas ochronić przed czymś?
-Ochronić? Wymazując pamięć?
-No to może tak naprawdę zawsze tu mieszkaliśmy, tylko nam się coś pomieszało?
-Oooo. Już rozumiem! Tobie się tu podoba! Mam racje?! I jak ty sobie wyobrażasz życie tu? Będziemy mieszkać w jaskini! Jeść jak małpy? A co potem! A co jeśli ktoś tam na nas czeka? Co jeśli ktoś nas porwał?!
-Ah tak?! A co jeśli się nas pozbyli bo mieli nas dość?! Czy ty myślisz, że mi jest łatwo? Tak?!
-Dobra wiesz co? Ta rozmowa nie ma sensu! Wychodzę!
Chłopak mnie zostawił. Wszyscy mnie zostawili. Porzucili. Jestem niechciana. Samotna. Na pewno o mnie zapomnieli. I zostawili tu! Na pastwę losu! Wrzucili do wody! Mogłam tego nie przeżyć! Jestem sama. Nie mogę nikomu ufać. Tak. Mogę ufać tylko sobie.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Raport z Wieży Badawczej Alfa I
Do: Kierownik Mabaya
Od: Szef Korpusu Alfa I, 9 dywizja

Sześćset sześćdziesiąt sześć obiektów wyeliminowanych. (w tym sześciuset utopionych). Czterdziestu czterech sobie nie radzi. Trójka powoli dochodzi do tego co się stało.
Jak na razie wszystko zgodnie z planem. Za dwa tygodnie wprowadzimy nowe obiekty i przedmioty, segregacja powinna pójść trzy razy szybciej.

Aha, co do obiektu Moja i Tisa, tak jak prosiłeś: obiekt Tisa przebudził skrywaną nienawiść. Obiekt Moja wymyka się spod kontroli. Co dwa tygodnie od wysłania obiektów na Kifo znika z pola widzenia kamer na dokładnie 30 minut. Któraś z kamer niestety nie działa. Trwają sprawdzania całej Wyspy. Postaramy się odwrócić ten proces by sprowadzić chłopaka na właściwą drogę.

Przepraszam za taką długą przerwę, ale mam wiele na głowie. Wie że to słaba wymówka :p
Co myślicie o tym rozdziale? Przyznam, że dodałam go przed wszelkimi poprawkami więc w najbliższym czasie może on ulec niewielkim zmianą.
Template by Nielivka