wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 1

18 lat wcześniej
Do pokoju kobiety wtargnęły straże. Jej mąż Hawan znał plany Zakonu od dawna.
Z jednej strony był to zaszczyt, z drugiej wiedział jak to wszystko się zakończy. Chcąc bronić siebie, żonę i to co być może się narodzi, chwycił za ozdobną dzidę zawieszoną nad kominkiem.
Jednak co mógł on jeden - cywil, przeciwko dwudziestce uzbrojonej po zęby straży wykonującej ślepo każde polecenie zwierzchników?
Wiedział, że to nie są już ludzie i nie chciał takiej przyszłości dla dziecka swojej żony. Znał plany zakonu wobec ukochanej od początku. Pozwalali na ich związek tylko i wyłącznie dla dobra 'produktu' - Tak właśnie traktowali nie narodzonych Strażników.
Mimo to dzielnie stanął teraz osłaniając żonę swoim ciałem. Był świadomy tego, że nic jej nie zrobią, takie mieli rozkazy, a i tak chciał ją przed nimi bronić.
Nie myśląc zbyt wiele pobiegł sprintem do pierwszego strażnika.
Strzał.
Huk.
Krzyk.
Upadek.
Ciemność.
Śmierć.
'Czy tylko tyle mogłem zrobić?' myślał.
Straż w czasie kiedy on umierał zdążyła wyprowadzić już zrozpaczoną kobietę z mieszkania.
'Hawan' słyszał jakby przez mgłę. 'Kochanie ratuj je, ratuj to dziecko' Chciał się podnieść, ale już po pierwszej próbie upadł. I kolejny raz, i kolejny. Jednak myśl o dziecku nie dawała mu spokoju. Podniósł się, i dogonił strażników. Ze złamaną już dzidą i siekierką do rąbania drewna, naparł na Straże. Zdołał zadrasnąć jedną zbroję, gdy usłyszał strzał. I kolejny, i jeszcze jeden. Postrzelili go już pięć razy, a on dalej próbował uratować żonę. W jego oczach płonął ogień. W oczach strażników zaś pojawił się strach. Uczucie, którego po latach  treningów nie powinni znać. A jednak, zawładnął nimi.
Przywódca wystrzelił jeszcze raz. Strzelał dopóki magazynek w jego broni nie był pusty. Drżącą ręką nie mógł przeładować broni, zaczął się więc cofać.
Ich przeciwnik miał niedowład rąk, teoretycznie rzecz biorący był już sześć razy martwy. I, teoretycznie, nie mógł im nic zrobić.
W furii płonącej w jego oczach chwycił złamaną dzidę w zęby i podbiegł do lidera straży. Znał wszystkie słabe punkty zbroi, którą zaprojektował.
Jego cios trafił.

Hawan padł na ziemię tym razem już martwy.
Strażnik był zdziwiony, i nie tylko on jeden. Jedna kropla krwi spłynęła po błękitnej zbroi. Cios nie był śmiertelny, ale celny. Hawan nie chciał go zabić, ale udowodnić, że jest lepszy. Jedna kropla. Tyle wystarczyło by strażnik został skazany na śmierć.

Takie obowiązywały zasady w Zakonie. Jedna kropla i jesteś martwy.
Lider był młody. Dopiero co zakończył szkolenie. Nie chciał umierać. Nikt przecież, prócz jego kampanii nie widział zdarzenia. Łudził się, że może nawet oni nie widzieli.

- Swan, ściągnij zbroję. - Powiedział jeden ze Strażników.
- Jeorge, nie rób tego. To tylko jedna kropla. Cios zadany przez furiata, to się nie liczy. Prawda? Daj spokój nikt cię nie będzie winił. Nie rób tego!
-Swan jesteś właśnie dowodem na to, że jest to jedyne słuszne rozwiązanie. Zaznałeś strachu, straciłeś honor. Masz usterkę. A teraz ściągnij zbroję.- Swan padł na kolana. Zaczął się cofać, aż wreszcie wstał i poprostu odbiegł.
-A mogłeś zginąć z honorem, jak prawdziwy Strażnik.-Strzał. Jedno precyzyjne uderzenie. Swan był martwy.

Twarze pozostałych Strażników nic nie wyrażały. Nie przejmowali się tym co zaszło przed chwilą przed ich oczami. Tutaj było to na porządku dziennym.
-Hawan miał racje. Jesteście zwykłymi Maszynami. Marionetkami w rękach zakonu! Nie jesteście ludźmi.
-Patrzcie jaka odważna. Miejmy nadzieje, że dziecko to po tobie przejmie.- Joerge podszedł powoli do kobiety i uniósł jej podbródek. Teraz patrzyli sobie prosto w oczy.
-Nas tak nienawidzisz, a twoje dziecko kochasz? Jest takie samo jak my.- I odszedł zostawiając kobietę w osłupieniu.

Wiedziała jakie plany wobec niej miał Zakon, ale dopiero teraz dotarło do niej jakie ma wobec jeszcze nie poczętego dziecka. Ma być Strażnikiem.
-Stra... żnikiem...?
-Nie nie nie, nie będzie Strażnikiem. Będzie Zabójcą. Pierwszym od wieków. Wielki zaszczyt. Do tego będzie liderem Zabójców. Jako matka powinnaś być dumna.
-Dlaczego ja?-Zapytała drżącym głosem
-Dlaczego? Geny. Jesteś takim samym produktem jak my wszyscy tutaj. Cóż, prawdę mówiąc jesteś nawet lepsza. Od pokoleń przygotowywali materiał pod Zabójcę. Wiesz jak to jest, trudno jest połączyć wszystkie najlepsze geny. Było dziewięćset kilka kandydatek, zostały trzy czy cztery, nie wiem może pięć? A ty jesteś najlepsza, więc powinnaś się cieszyć. Popatrz; Nieprzeciętna inteligencja, odpowiednia figura, zwinność i zręczność, niestandardowe myślenie, silna wola, choć sam nie wiem czy to dobrze bo może nam się nie udać nad nią panować, - mówił bardziej do siebie niż do kobiety. - jeszcze ta waleczność. Na dodatek nie rozpłakałaś się ani razu przy całym zdarzeniu, nie zdradziłaś żadnych poufnych informacji mimo, że mogłoby to uratować twoje życie, bardzo dobre geny. - dodał w zamyśleniu. - Ponadto w twojej linii był wiele silnych kobiet i mężczyzn, z bardzo wysoką inteligencją. Ojciec dziecka też ma bardzo dobre geny, szkoda, że będzie musiał zginąć.
-Ojciec?!
-Będziecie mieli czas by się poznać wystarczająco dobrze. Powiem tylko tyle, że twój kandydat ma najsilniejsze, wyselekcjonowane geny od kilku dekad. Niesamowity słuch jak u jakiegoś nietoperza, i węch psa. Do tego w obu liniach nie było nikogo z wadą wzroku. Dziecko będzie idealnym Zabójcą. A teraz koniec gadania. Trzeba cię przygotować na spotkanie z tatusiem.
***
-Nazywam się Leila- powiedziała nieśmiało kobieta.
-Blach. Tak mi przynajmniej powiedzieli. Ile mamy czasu? Miesiąc?
Czyli jeszcze całe 29 dni. - Rozmowę zaczęli dziś. Wczoraj żadne z nich nie miało na nic ochoty.
-Mam prośbę. - zaczęła powoli - chciałabym cię najpierw trochę poznać.
-Jestem za. Mam coś o sobie opowiedzieć?
-Mhmmm.
Dwa tygodnie później
-Może uda nam się je uchronić? Co jeśli się sprzeciwimy?
-Dojdzie do sztucznego zapłodnienia - Odparł Blach. Zakochał się szczerze w tej pięknej blondynce, i chciał jej oszczędzić cierpień. Dla niego Leila była najpiękniejszą kobietą świata.
Ona czuła się podobnie. Kochała Blach'a.
-Czuję się podle.
-Co się znów dzieje kochanie?
-Zostaniesz zabity za kilka dni, mnie pozwolą żyć jeszcze trzy lata.
-Nie martw się, zadbaj o siebie i o dziecko. - pocałował ją w czoło.
***
-Słuchajcie! Wiem, że mnie słyszycie i widzicie! Jestem w ciąży. Ale równie dobrze mogę zabić to dziecko jeśli nie spełnicie mojej prośby. - Do pokoju weszła Straż. Kierowali się w stronę Blach'a. Leila spodziewała się tego i wyciągnęła z kieszeni stary nóż.
-Jeszcze krok a dziecko będzie martwe. - Strażnicy wiedzieli jak mają reagować w takich sytuacjach. Lata treningu nie poszły na marne. Nie mając innego wyjścia odstawili broń i zaczęli wycofywać się z pomieszczenia. - Brawo, a teraz wyjdźcie grzecznie z tego pokoju, zamknijcie drzwi i przyślecie mi kogoś kto może podejmować decyzję.
-Nie muszą wychodzić. Przyszedłem zobaczyć co to za zamieszanie.
-Oh, wasza wysokość - powiedziała ironicznie - proszę wybaczyć, że przeszkodziłam ale mam taką prośbę.
-Spełnię każdą, ale najpierw daj chwilę bym mógł wypełnić obowiązki. - zwrócił się do Strażników - Myślałem, że jesteście lepsi. Nie dziwie się, że kobieta ma nóż ale to wy powinniście na to wpaść i ich dokładnie przeszukać. Przez waszą głupotę muszę teraz spełnić jakąś durną prośbę. Bez obrazy Leila.
-Nie gniewam się. Naprawdę.
-Kończymy współprace - dodał Kierownik z ironią w głosie. Wszyscy dobrze wiedzieli co to oznacza.
-A więc? Co to za prośba?
-Blach ma ujrzeć swoje dziecko. Tylko tyle.
-Nie ma sprawy. Coś jeszcze? Nie? To dobrze.
-Czekaj stop. - zaczął Blach - Tak po prostu? Żadnych ukrytych haczyków?
-Nie. Prosiliście o dodatkowe dziewięć miesięcy życia. Proszę bardzo. Czy to tego właśnie chcecie?
-Tak. - powiedzieli jednocześnie.
Dziewięć miesięcy później
-Wytrzymaj jeszcze chwilę. - powiedziała przełożona pielęgniarek.
-Aaaaaaa! Nie mogę już. Ja nie chcę! Aaaaa! - krzyknęła jeszcze raz.
-Jeszcze raz. Widzę już główkę. Dasz radę. Powoli. Mam. Chłopczyk tak jak przewidywali. - Powiedziała uśmiechnięta pielęgniarka.
-Jeszcze nie koniec- odezwała się następna. - Mamy bliźniaki, jeszcze jedno dziecko.
-Bliźniaki! USG nic nie wykazywało! widzieliśmy tylko zdrowego chłopca.
-Co to ma znaczyć!- Do sali wszedł kierownik.
-Może mi któraś z was wytłumaczyć co tu się dzieje! - Huknął - widzę, że chłopak już się urodził na co czekacie?!
-Mamy problem panie kierowniku. W środku jest jeszcze jedno dziecko.
-Dziecko?! Kolejne?!
-Co mamy zrobić?
-Milcz kobieto! Musi się urodzić, a potem... tak potem - zamyślił się - dobrze już wiem. Będziemy szkolić ich obydwóch na Zabójców, a później... tak będzie wprost idealnie. Zbawca nadal nad nami czuwa.
-Aaaaah. - ciszę w sali przerwał krzyk Leily. Kolejne dziecko było na świecie. - Mogę je zobaczyć? Proszę.
-Oczywiście. - odpowiedziała pielęgniarka.
-Moje małe. Kochane. Śliczne. Chłopczyk i...
-Dziewczynka. Drugie dziecko to dziewczynka.
-Dziewczynka. Moja mała. Czy mogę nadać im imiona? - Kierownik lekko siknął głową. - Kunguru, dla chłopca i... Gdzie Blach?
-Nie martw się, tatuś właśnie tu idzie.
Pomieszczenie przeszyło ciche syknięcie otwierających się drzwi. Do sali weszło dwóch Strażników wlokąc za sobą czyjeś wychudzone ciało.
-Blach?- Spytała niepewnie. Strażnicy rzucili chłopakiem. Jego ciało upadło bezwładnie. Podniósł się powoli. Uniósł głowę i ujrzał miłość swego życia. A obok jego ukochanej, leżały dwa małe ciałka. I właśnie wtedy wiedział już, że nie może poddać się bez walki. Zobaczył je. Wiedział, że nic im nie grozi. Znosił te miesiące tortur, męczarni tylko by móc ujrzeć ten obrazek. Nie miał już nic do stracenia. Podszedł do łóżka Leily przepychając się między pielęgniarkami.
-Blach, jak ty wyglądasz? Co oni ci zrobili?- chłopak był wychudzony i ewidentnie odwodniony. Wyglądał jakby nie spał za dużo, całe jego ciało zdobiły sińce i blizny.
-Ciii. Pamiętaj, że was kocham.- Pocałował ją w usta.
Leila widziała tylko jak Blach wyciąga namiastkę noża i uderza nim w pierwszego ze strażników. Lekko go zadrasnął ale wiedział, że to wystarczy. Rzucił się na drugiego. Po chwili było już po wszystkim. Trzeci strażnik zaalarmowany hałasem wszedł do środka i strzelił chłopakowi kulkę między oczy.
Blach spojrzał po raz ostatni na dzici i ukochaną. Spojrzał na dziewczynkę wypowiadając po cichu 'Wilkai' po czym runął na ziemię. Umarł z uśmiechem na ustach.
-Wilkai. Dziewczynka ma mieć na imię Wilkai.- Po chwili dzieci zostały jej odebrane. Jedyne co zostało im po rodzicach to imiona, i oni nawzajem. Miała nadzieje, że będą mądrzejsi i będą trzymać się razem. Że nie staną się kolejnym produktem Zakonu Mrozu czy Zimna. Jak zwał tak zwał. Kobieta wiedziała, że zobaczy ich za trzy lata. Mimo, iż szkolenie Zabójców przebiegało w ukryciu i nikt tak na prawdę nic o nim nie wiedział. Oprócz niej. To ona kiedyś je udoskonaliła. I była przerażona tym co czeka jej dzieci.

Dowiedzieliście się trochę o przeszłości naszej bohaterki. 
Co o tym myślicie? Przepraszam Króliczku za brak 'bum' 
ale obiecuję, że będzie w następnym. :p 
Jeżeli macie jakieś uwagi dotyczące opowiadania lub bloga to piszcie :)
Szczęśliwego Nowego Roku! 
Wiem trochę późno, ale mój komputer odmówił 
współpracy a rozdział miałam na dysku zapisany :/ 
Ale co tam nie użalam się :p Jak minęły wam święta? 

10 komentarzy:

  1. Chciałam cię zaprosić na Katalog Fanfiction http://katalogff.blogspot.com
    Pozdrawiam, Megan

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj!
    Gratulację, zostałaś nominowana do Liebster Award! Jak zwykle przepraszam, że tak z zaskoczenia... ;)
    Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://wyspa-wyrzutkow.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html :))
    PS Świetny szablon, naprawdę robi wrażenie! Jeszcze tutaj wrócę, będę obserwować Twe poczynania... ;)
    Pozdrawiam,
    ~Rebecca~

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Bardzo ciekawy początek, naprawdę wciągnęło mnie. Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :) I zapraszam do mnie
    wtajemniczenipoczatekkonca.blogspot.com
    Pozdrawiam :)
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za komentarz, wpadnę do ciebie w najbliższym czasie

      Usuń
  4. Te określenia czasu są mylące. "18 lat wcześniej" - wcześniej niż co? Prolog nie dzieje się w żadnym konkretnym czasie, jest wstępem do opowieści, i to napisanym a nie mówionym, więc właściwa opowieść nie dzieje się "18 lat po prologu" tylko wtedy gdy się dzieje.

    Przydałoby się też aby kolejne części dziejące się w różnym czasie, zaczynały się choćby krótkim opisem, w rodzaju "Poród trwał długo", bo teraz z dialogu między jednymi osobami wpadamy od razu w dialog z innymi.

    Prolog interesujący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za komentarz i za rady. Postaram się coś z tym zrobić, bo faktycznie może to być mylące, a ja o tym nie pomyślałam :p

      Usuń
  5. Łał!
    Niesamowity rozdał!
    Zatkało mnie tak, że nie wiem co powiedzieć oprócz:


    Te napięcie....


    *fanfary*
    Zostałaś nominowana do LBA!!!!!!!!!!!!!!!! *oklaski*
    :D
    Szczegóły tutaj:
    http://jackmerizpunkaczkawkaszczerbaalexiala.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. dzięki za nominacje! to wiele dla mnie znaczy :)

    OdpowiedzUsuń

Template by Nielivka